7 lip 2013

00. Siedem lat wcześniej


Sen owinął wokół niego szczelny kokon, z którego długo nie chciał go wypuścić. I choć miał wrażenie, że chwilami udaje się mu wyrwać – zerknąć przez minimalne szczeliny - za każdym razem udawało się snowi przywrócić na jego twarz leniwy, błogi uśmiech. Przestraszył się więc, gdy nagły hałas podważył jego autorytet i oderwał macki snu od drobnego jak na trzynaście lat ciała chłopca. Walczył długo i cierpliwie, jednak oczy dziecka uniosły się niedługo po klęsce snu.
          Kain był zdezorientowany. Nie wiedział dlaczego nie pozwolono mu dalej śnić ani co powinien teraz uczynić. Z początku zamierzał ponownie schować się pod kołdrą i zamknąć oczy, wyobrażając sobie, jak wraz z ojcem i bratem spacerują po plaży, a gdzieś przed nimi biegnie mama z wiaderkiem muszelek. To było jego jedyne wspomnienie, które potrafiło ponownie zaprowadzić go ponownie do Krainy Morfeusza, choć czasem zastanawiał się, czy rzeczywiście jest wyrwaną z dawnego życia chwilą. Przypuszczał nawet, iż, z braku informacji o matce, stworzył je w obawie, że żaden inny obraz nie zachowa się w pamięci. Miał rację. Dziś mógł tylko marzyć o zachodzącym słońcu i złotym piasku pod stopami.
          Zacisnął kurczowo powieki, gdy po raz kolejny usłyszał szmer. Uspokajał się, powtarzając: „Tylko ci się wydaje, tylko ci się wydaje”, ale im częściej hałas się powtarzał, tym przestawał wierzyć w własne zapewnienia.
          Drżąc, otworzył oczy i spojrzał przed siebie. Prócz srebrnego światła księżyca, zalewającego swym blaskiem pokój, nic nie zwróciło jego uwagi. Nawet ze swojego łóżka potrafił dostrzec zmożoną snem twarzyczkę brata. Był taki spokojny, że nie miał serca go obudzić, choć po plecach przechodziły mu ciarki, gdy tylko myślał o samotnej przechadzce po pustym domu w ciemnościach.
          Ostateczną decyzję podjął dopiero wtedy, gdy odgłosy kroków dały się usłyszeć po raz kolejny. Powoli zsunął z siebie kołdrę, po czym opuścił stopy na podłogę, przez co chłodna temperatura panująca w pomieszczeniu dała się we znaki. Zadrżał, jednak mimo to wstawszy, ruszył ku drzwiom. Nie obyło się bez zlęknionego spojrzenia na szczupłą sylwetkę brata, którą wieńczyły kudłate, czarne włosy.
          Nagle poczuł niezaprzeczalną chęć położenia się obok dziewięciolatka i, wraz z nim, pogrążenia się w świecie snów. Kiedyś zawsze tak robili, ale dzisiejszego wieczoru Kain postanowił, że choć ten raz będzie odważny i dzielny; taki, jaki ojciec pragnął, żeby był.
          Przekroczył próg pokoju i przestąpił niepewnie z nogi na nogę. Korytarz wydawał się straszniejszy niż podczas każdej z wcześniejszych nocy. Zazwyczaj, w obawie przed ciemnością, Kain zamykał oczy i biegł na oślep ku toalecie, jednak tym razem nie wiedział, gdzie zmierza, więc zaciśnięcie powiek nie wchodziło w grę.
          Rozejrzawszy się i wsłuchawszy w martwą ciszę, zwątpił w siebie i już zamierzał zawrócić, gdy – ku jego rozczarowaniu – ponownie usłyszał hałas. Machinalnie zwrócił się w kierunku, z którego dobiegał i nieśmiało ruszył przed siebie. Dopiero po chwili zorientował się, że źródło dziwnych szmerów znajduje się w sypialni ojca – miejscu od zawsze zakazanym. Zląkł się, jednak po przezwyciężeniu strachu otworzył drzwi.
          Sypialnia była mała, z przytulnym odcieniem zieleni na ścianach, choć miejscami przerywały ją pokaźnej wielkości obrazy w dębowych ramach, niegdyś namalowane przez matkę. Większość z nich wisiała nad łóżkiem i dwiema szafkami nocnymi, wykonanymi z podobnego drewna. W niewielkim pomieszczeniu znajdował się jeszcze rząd tęgich szaf wypakowanych po sam czubek obudowy. Wszystko wyglądało tak samo, jednak czarna walizka upchnięta pod oknem naprzeciwko Kaina wydawała się aż kuć w oczy. Wszystko w chłopcu krzyczało, by zaglądnął, co w sobie kryje, lecz jednocześnie jakiś cichutki głosik powtarzał, że ojcu by się to nie spodobało.
          Rozważywszy wszystkie za i przeciw, podszedł do niej, zatrzymując się tylko raz – w czasie, gdy z niebieskiej narzuty w stokrotki uleciał zapach matki. I choć wcześniej nawet go nie pamiętał, poczuł się jak w domu, ten jeden, jedyny raz jak w domu.
          Zanim jednak zdążył przemknąć chyłkiem ku walizce, dziwaczny hałas znów rozbrzmiał mu w uszach. Samoistnie wskoczył do szafy i zatrzasnął drzwiczki, choć po namyśle uchylił je nieco, by móc obserwować wszystko, co działo się w pokoju.
          Szum nie ustawał.
          I nagle, jakby to było całkowicie oczywiste, z łazienki wyszedł ojciec. Wlókł za sobą biały ręcznik, dziwnie upstrzony czerwienią. Kain wytężał wzrok, by dostrzec więcej szczegółów, lecz prócz światła księżyca żadna siła nie próbowała mu ułatwić zadania.
          Ojciec był ubrany w zwykłe, robocze dżinsy i czarną podkoszulkę, przez co chłopiec mógł dostrzec... to. Kain czuł, jak panikuje, serce waliło mu szalenie w piersi, a on sam miał wrażenie, że siedzący metr dalej mężczyzna wszystko słyszy.
          Prawe ramię ojca było zaplamione czymś czerwonym, co niebezpiecznie przypominało te krwawe sceny w horrorach, którymi straszył brata. Nie dość, że ociekała na kremowy dywan, to jeszcze wydobywała się z licznych zadrapań i jednego, większego skaleczenia, które Kainowi skojarzyło się jedynie ze szczękami dzikiego zwierzęcia, o których uczył się na przyrodzie. Nawet nie wiedział, kiedy przyłożył sobie pięść do ust i zagryzł ją kurczowo, by tylko nie zacząć płakać lub – co gorsza – krzyczeć.
          Nie patrzył na ojca. Czuł, że widok krwi pod powiekami zostanie mu na długie lata, tak samo jak niewzruszony wyraz twarzy mężczyzny siedzącego tuż obok. To było tak bardzo abstrakcyjne dla trzynastolatka, którym przecież był, choć po tym zdarzeniu odczuwał dziwne wrażenie postarzenia się o kilka lat.
          Donośny, denerwujący dźwięk dzwonka w komórce ojca wydawał się dla Kaina należeć do zupełnie innego świata, kiedy wyrwał go z głębokiej rozpaczy. Rodzic musiał wyciągnąć aparat z kieszeni, bo już po chwili zaczął mówić opanowanym głosem:
          - Witam, Ever – powitał kogoś z ulgą. – Stało się.
          Nastała cisza, dzięki której Kain mógł usłyszeć ciężki oddech ojca oraz swój. Zmieszane, tworzyły przecudowną muzykę dla jego uszu, jakby od zawsze chciał usłyszeć ich własną melodię – melodię stworzoną tylko dla nich. Dzięki niej zapomniał nawet przez chwilę o okolicznościach i spływającej po ramieniu rodzica posoce.
          - Tak, śpią. Nie wiem tylko, czy mam ich budzić i zawieźć prosto do ciebie, czy zostawić do rana, żebyś już przy nich była, gdy się obudzą – przyznał z beznamiętnym tonem, choć Kain mógłby przysiąc, że zadrżał, gdy wypowiadał słowo „zawieźć”. – Sam nie wiem, Ever. Być może widzę ich ostatni raz... Tak, wiem, że to moja wina, ale... Dobrze, Ever. Przyjedziesz po nich z rana. Ja muszę już iść.
          Kain objął się ramionami, gdy nareszcie zrozumiał. Ci „oni” odnosili się do niego i jego małego braciszka. I ci „oni” mieli zostać sami, bo ojciec odejdzie...
          - Nie! – krzyknął głośno, kiedy zdał sobie sprawę ze swojego beznadziejnego położenia. – Tato, nie możesz nas zostawić! – Wrzeszczał, wyskakując z szafy.
          Kiedy zobaczył zszokowaną twarz ojca, zwątpił w słuszność czynu. Grube brwi zmarszczyły się w geście szoku, a ciemne oczy wydawały się dziksze niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet jasna skóra naznaczona czasem wydała się ciemniejsza i bardziej zniszczona. Wpatrywał się wpierw w Kaina takim wzorkiem, jakby chciał go zabić na miejscu, lecz potem spojrzenie mu złagodniało, a brwi powróciły na miejsce.
          - Kain... Co ty tu robisz? Nie powinno cię tu być.
          Chłopiec rozejrzał się dookoła, szukając ratunku, lecz nie znalazł niczego, co pomogłoby mu w wywinięciu się od konsekwencji.
          - Ja nie mogłem spać i usłyszałem coś, więc... – jąkał się i plątał w własnych słowach, ale za nic nie potrafił wytłumaczyć, co właściwie kazało mu przyjść do pokoju ojca. – Bo był hałas i...
          Ojciec zmierzył chłopca przeciągłym, bacznym spojrzeniem, po czym jeszcze bardziej złagodniał. Wydawał się nie odczuwać bólu, który wstępował w ciało Kaina, gdy tylko patrzył na poważną ranę w ramieniu.
          - Och, Kain. Dlaczego zawsze jesteś taki dociekliwy? – zaśmiał się ponuro ojciec, po czym chwycił syna za rękę. Zwarł w tym geście całą czułość, na jaką było go stać. Chciał, by pamiętał, jak bardzo kochał swoje dzieci. – Będziesz uważał na siebie i brata, prawda? – zapytał całkowicie poważnie. Kain nie rozumiał, dlaczego ojciec był taki... smutny. Mimo to pokiwał głową, ciągle nie potrafiąc pojąć wagi słów, które właśnie padły.
          Nagle coś się zmieniło. Dłoń rodzica puściła rękę chłopca raptownie, a głowa odchyliła mu się do tyłu, pozwalając światłu księżyca przywdziać ją przerażającą maską. Kain zadrżał, stojąc, całkowicie sparaliżowany strachem. Ojciec chwycił się za głowę, przez co chłopiec mógł zobaczyć jego oczy – przepełnione tak dogłębnym i ujmującym bólem, że zląkł się jeszcze bardziej. Nigdy nie widział taty w takim stanie.
          - Tato – szepnął cichutko. Nie był nawet pewny, czy rodzic w ogóle usłyszał głos syna.
          Kain obserwował w bezruchu, jak tata rzuca się na łóżko całym ciężarem ciała i wygina się – jak musiał przyznać pomimo lęku – całkiem zabawnie. Z daleka nie dostrzegał wszystkiego, jednak przypominało mu to szamotaninę. Problem pojawiał się wtedy, gdy przypominał sobie, że przecież ojciec był tam sam.
          - Tato! Tato, co się dzieje?! – wołał rozpaczliwie, jednak ten był bardziej zajęty rzucaniem się z jednego kąta w drugi. – Tato, co ja mam robić?!
          Kain przysunął się jeszcze bliżej szafy. Modlił się, by twarde, zimne drewno przyjęło jego ciało i dało mu wniknąć w jego strukturę. Zrobiłby wszystko, byle znaleźć się w innym miejscu.
          - Kain – wychrypiał ojciec chłopca, na co serce trzynastolatka zabiło szybciej. Rozpoznając stary ton, podszedł bliżej.
          Jeden krok wszystko zmienił.
          - Tato – szepnął Kain, jednak na nic innego nie był się w stanie zdobyć. Stworzenie leżące w dziwnej pozycji na łóżku nie mogło być jego ojcem.
          Zamiast skóry, stwora porastało gęste szaro-srebrne futro, tak jasno świecące w blasku księżyca, który, jakby specjalnie, padał na dziwnie zniekształcone dłonie z ostrymi jak sztylety szponami w kolorze tak samo czarnym jak oczy ojca. Bez źrenic, bez znanej i ciepłej odmiany brązu. Tylko czerń. Na dodatek wszystkie cztery kończyny miał wykrzywione w nienaturalny sposób, jakby w drugą stronę, co było przecież niemożliwe. Kain patrzył na wydłużający się pysk z przerażeniem, gdy ten się rozwarł, ukazując ostre kły.
          - Przynieś nóż. – Kain się nie ruszał. – Przynieś! – ryknął.
          Chłopiec drgnął, ale odszukując w głosie potwora własnego ojca, czuł, że musi go posłuchać. Popędził, ile sił w nogach ku schodom, a następnie do kuchni. Nie zwracał uwagi na stół ani rzędy szafek. Wiedział, gdzie należy szukać, więc pognał do jednej z szuflad i energicznie przerzucał w dłoniach różne, niezbyt ostre noże. Dopiero, kiedy niemal nie odciął sobie palca, stwierdził, że ten jest wystarczająco dobry.
          Zdyszany, przybiegł z powrotem do ojcowskiej sypialni, wciąż nie wierząc w to wszystko, co go spotkało jednej nocy. Z początku marzył, by to okazało się snem, a gdy wszedłby do sypialni, ujrzałby chrapiącego mężczyznę z obślinioną poduszką przy boku, ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie. Było jeszcze gorzej.
          Tym razem zastał w łóżku ogromnego basiora, w ogóle nie przypominającego człowieka. Spostrzegł, że zwierzę powstrzymuje się, przez co jego zachowanie zdradzało resztki człowieczeństwa.
          - Wbij ten nóż w moje serce! – ryknął po raz kolejny tak dziko, że Kain odskoczył od ramy jak oparzony. Wydawało mu się, że wielki szaro-srebrny basior miga, stając się na powrót widzialnym.
          - Co ty mówisz, tato!? – zawołał płaczliwie chłopiec.
          - Nie czekaj!
          Kain nie wierzył w to, co robił. Podchodził właśnie do monstrum, wijącego się w agonii w małżeńskim łóżku. Sam nie wierzył w rzeczy, które go spotkały.
          Będąc przy wilku, spojrzał mu w oczy – chciał doszukać się w nich strzępku ojca, jednak nawet jeśli takowy gdzieś się w basiorze znajdywał, zwierzę przejmowało kontrolę.
          Czuł to w kościach.
          Prozaicznie uniósł drgającą dłoń z nożem zaciśniętym między palcami i odwrócił wzrok. Nie chciał na to patrzeć. Już miał się zamachnąć, gdy zerknął kątem oka ponownie w ślepia wilka. Pomimo dzikiej furii odnalazł tam strach – prawdziwy, wszechogarniający strach.
          - Nie mogę – jęknął, po czym opuścił rękę, zrezygnowany. Jak mógłby uśmiercić własnego ojca?
          - Zrób to – zawył żałośnie krzątający się potwór.
          Kain nie miał już siły. Dlaczego po prostu nie został łóżku, kiedy była ku temu okazja? Chciał nawet odłożyć srebrny nożyk na szafeczkę i pójść położyć się spać, zapominając o monstrum, jednak wtedy poczuł coś tak przejmującego, że niemal upadł na podłogę. Popatrzył z przestrachem na przedramię – całkowicie skąpane w szkarłacie - po czym przerzucił wzrok na bestię. Jej pysk zdobiły czerwone plamy, którymi ubarwiło się futro. Kain poczuł, jak zbiera mu się na wymioty.
          Kołysząc się, wpatrywał się w oderwaną skórę. Każdy jego nerw płonął od płynącego przez nie bólu – tak dojmującego. Jakby w majaku, sięgnął po zwykły, kuchenny nóż z srebrnego kompletu matki i popatrzył w oczy potwora po raz ostatni. Nie pamiętał, kim był wcześniej. Wiedział tylko, że jeśli czegoś nie zrobi, bestia dorwie też jego brata, a do tego nie mógł dopuścić.
          Zanim się obejrzał, zamachnąwszy się, cisnął nożem o twardy tors zwierzęcia. Zaskowyczało cicho, po czym zaskomlało raz jeszcze.
          - Dobra robota – pochwalił go głos ojca, choć wydobywał się z paszczy potwora.
          Kain patrzył zszokowany, jak srebrny łeb ojca opada bezwładnie, a wraz z nim głowa chłopca. Ścisnął zwierzęce futro w dłoniach i załkał cicho, modląc się do taty, by kiedykolwiek mu wybaczył, ale wątpił, by śmierć mogła być jakkolwiek usprawiedliwiona.
          Wpatrując się dziwnie spokojnie w ślady zębów na przedramieniu, które pojawiły się jakby znikąd, rozmyślał o tym, co teraz pocznie.

***
No więc oto jest prolog. Nareszcie, chciałoby się rzec. Co prawda został napisany jakiś czas temu, jednak wolałam zabezpieczyć się rozdziałem na przód, nim ostatecznie rozpocznę tę historię. Wiem, że zaczynam to mówić niemal tak często, jak zakładam bloga, ale kocham bohaterów Księżycowej Przeszłości i niech mi obetną głowę, jeśli znów opuszczę bloga. 
Mam nadzieję, że pokochacie Charliego i Kaina tak bardzo jak ja. Pozdrawiam i życzę udanych wakacji. ;*

28 komentarzy:

  1. No, ja kocham ich, Ciebie i te Twoje problemy z akapitami. :D
    Tak, jak pisałam - uczucia Kaina udzielają się czytelnikowi od samego początku. Był pewien moment, kiedy mi się aż wrzasnąć chciało. *o* I ten sposób, w jaki opisałaś złość Snu, aww. :o Wiesz, wybacz mi, bo nie jestem dobra w powtarzaniu tego samego któryś raz z kolei i już słyszałaś ode mnie co mam do powiedzenia na ten temat, ale wiedz, że jestem naprawdę zadowolona z Twojej pracy. Mam nadzieję, ze uda Ci się w końcu poprowadzić opowiadanie w samotności i że wytrwasz z nim do końca, bo na to zasługujesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję to. Podoba mi się. Dobrze opisałaś ten fragment przemiany, ale akcja na początku mogłaby być troszkę żywsza - sugerowałabym krótsze, mniej złożone zdania lub nawet pojedyncze wypowiedzenia. I jeszcze zauważyłam powtórzenie: " (...) które potrafiło ponownie zaprowadzić go ponownie do (...) " <--- 9 linijka.
    weny życzę i pozdrawiam, Ś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, zapomniałam o tym wspomnieć: piękny wizerunek bloga. Naprawdę, urzeka mnie. :)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy początek:)
    Dodałaś już na samym początku oliwy do ognia. Dla Kaina to musiało być naprawdę ogromne przeżycie, gdy zobaczył, jak jego własny ojciec zamienia się w potwora. No i na dodatek musiał zebrać się na odwagę i wbić mu nóż w serce.
    Ciekawe, co tam dalej szykujesz ;)

    Pozdrawiam serdecznie ;*

    [pamiec-jej-serca]
    [nowojorskie-tajemnice]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i już czytam :)
    Prolog powiadasz ;) Chyba pierwszy raz widziałam tak długi prolog ;)
    Piszesz bardzo lekko, co zawsze podoba mi się u autorów opowiadań. Potrafisz też ładnie opisać poszczególne wydarzenia, dzięki czemu wszystko można sobie wyobrazić :)
    Braci łączy wyjątkowa więź (co z wiadomych przyczyn kojarzy mi się z Deanem i Samem ;D ) i zawsze podziwiam takie rodzeństwa. Jestem pewna, że oboje są w stanie zrobić dla siebie dosłownie wszystko! Początek, gdy Kain wychodzi z pokoju przywodzi mi na myśl może nawet średniowiecze (nie pytaj mnie dlaczego, bo sama nie wiem), ale wszystko wraca do „naszych czasów” jak piszesz o komórce. Ciekawi mnie kim jest ta kobieta, no cóż pewnie dowiem się tego w następnym rozdziale :)
    Dla trzynastolatka takie sceny to żywy horror. Nawet gdyby był zwykłym śmiertelnikiem, a przypuszczam, że tak nie jest, to coś takiego pozostawiłoby na nim ślad.
    Naprawdę zaciekawiłaś mnie, mało jest opowiadań o wilkołakach, ale Twoja historia bardzo mi się spodobała i czekam na więcej!
    Ps: Dziękuje za komentarz u mnie :)

    wyszeptana-nadzieja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że cała fabuła powstała w oparciu o moje pragnienie napisania z dwójką braci, która jest w stanie zrobić dla siebie wszystko - bazowałam na relacji Sama i Deana. ;) No i cieszę się przede wszystkim, że ci się podoba.
      Pozdrawiam, Wellesie

      Usuń
    2. Ich relacje są naprawdę fantastyczne, dlatego choćby to, zachęca mnie do czytania tego opowiadania ;) Mam nadzieje, że pierwszy rozdział już masz gotowy :D

      Usuń
    3. Tak, jest gotowy, ale zaspojleruję ci, że Kain pojawi się... po upływie jakiegoś czasu ;d

      Usuń
    4. No i to mi się nie podoba ;p No ale dobra, ja jestem wytrzymała, więc wytrzymam i będę czekać spokojnie :) A jak już tu jestem u Ciebie mam pytanko ^^
      Ty sama robisz grafiki prawda? No więc ja mam mały problem ze zdjęciami :( Bo kiedy wgrywam powiedzmy zdjęcie Jensena czy innej postaci, to często jest zamazane (jak np teraz na dwóch blogach zrobiłam grafikę, bawiłam się pierwszy raz takimi teksturami i wyszło w miarę jak na mnie, ale te zdjęcia postaci mi nie pasują za bardzo :( ). Przypuszczam, ze to rozdzielczość (ale ja się nie znam ;P ) Jak robisz, że osoba którą wklejasz nie jest zamazana itd? Zmniejszasz zdjęcie zanim wykleisz? Czy szukasz zdjęć odpowiedniej wielkości, żeby nie było z tym problemu? Najczęściej tak mam, kiedy zdjęcie jest DUUUUŻO za duże i muszę zmniejszać je ręcznie już na teksturze :(
      Mam nadzieje, że rozumiesz o co mi chodzi ;) Pytam Ciebie, bo jesteś jedyną osobą z moich czytelniczek, które same robią szablon, a szabloniarek to tak trochę głupio pytać ;D

      Usuń
    5. A to błąd, że ci głupio pytać szabloniarek, bo większość naprawdę z chęcią by ci pomogła. ;) A mogę wiedzieć w jakim programie robisz szablony? Ja osobiście nigdy tak zdjęć nie pomniejszałam i dlatego nie wiem, jak pomóc. Wiem jednak, że właśnie takie pomniejszanie wpływa również na jakość zdjęcia. Może pomyśl nad ściągnięciem Gimpa? Tam właśnie robiłam swoje pierwsze szablony i byłam strasznie zadowolona. Można tam zrobić prawdziwe cudeńka, więc naprawdę polecam. ;)

      Usuń
    6. Pytałam o to jakiego programu używają ;P No w Photoshopie cs3 (inne wersje nie chcą mi się wgrać i kombinuje skąd wytrzasnąć cs6). Hm muszę się nad tym Gimpem zastanowić, mam nadzieje, że uda mi się go na kompa wrzucić :/ No właśnie, więc mi do głowy przychodzi tylko szukanie zdjęć w odpowiedniej wielkości, żeby nie było konieczności zmniejszania, bo wyostrzanie różnie potem wychodzi.

      Usuń
    7. Napisz do mnie na gg: 36018825,to pogadamy. ;)

      Usuń
  5. Wilkołaki *_* Od dawna chciałam coś o nich przeczytać. Może dlatego że sama gdzieś tam kiedyś miałam pomysł na zrobienie coś o nich. Nie wiem dlaczego wampiry są od nich sławniejsze, zresztą może i nawet dobrze :D
    Pierwszy raz mam do czynienia z twoją twórczością, to znaczy jak piszesz sama. Całkiem nie źle ci to wychodzi. Bardzo ładnie to wszystko opisałaś, prawie że mogłam poczuć strach chłopca, ale scena zabójstwa ojca trochę mnie nie przekonała, za mało było w tym emocji, ale i tak rozdział zrobił na mnie dobre wrażenie i chcę zobaczyć co będzie dalej. Oczywiście przejrzałam wcześniej bohaterów. Kain jest seksowny, zresztą bardzo oryginalne imię. Czekam na kolejny rozdział tutaj i na w-klatce-zmyslow <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :)
    Wreszcie udało mi się przeczytać jeszcze raz Twój prolog; przepraszam, że tak długo to trwało.
    Szczerze mówiąc, nie jestem przekonana do historii o wilkołakach, a to pewnie za sprawą dzisiejszej literatury młodzieżowej która ten temat skrzywiła. Ale z tego, co widzę, to chyba nie zanosi się na paranormal romance, prawda?
    Ogólnie: prolog mi się podobał. Jest to rzeczywiście prawdziwy prolog (o ile pierwszy rozdział nie będzie kontynuacją) a nie jakieś smętne wynurzenia głównego bohatera :) Jedynie na początku troszkę ciężko się czytało, nie wiem, chyba za dużo tego snu w pierwszym akapicie. Z ulgą odkryłam również brak blogaskowego słownictwa (blondwłosy, niebieskooki itp. jako zamienniki dla imion) i za to plus dla Ciebie.
    Było bardzo intrygująco. Przede wszystkim jestem ciekawa, dlaczego ojciec rozkazał, żeby syn go zabił - jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że nie chciał pogryźć swoich dzieci, co nie do końca się udało. I co takiego stało się, że mężczyzna postanowił opuścić rodzinę? Ale na odpowiedź pewnie będę musiała poczekać ;)
    Mam parę zastrzeżeń, ale jak nie chcesz, to nie musisz brać ich pod uwagę, bo jakimś wybitnie mądrym człowiekiem to ja nie jestem.
    Samoistnie wskoczył do szafy i zatrzasnął drzwiczki (...)."
    To samoistnie mi tu nie pasuje, zwłaszcza po sprawdzeniu definicji (http://sjp.pl/samoistny). Nie lepiej, żeby po prostu szybko wskoczył do szafy?
    Kain patrzył zszokowany, jak srebrny łeb ojca opada bezwładnie, a wraz z nim głowa chłopca.
    To wygląda tak, jakby w pokoju był Kain, ojciec i jeszcze jakiś chłopiec. Kain patrzy, jak głowy ojca i chłopca opadają bezwładnie. A Tobie chyba chodziło o to, że łeb ojca opadł, a zaraz po nim głowa Kaina? ;) Pogryź mnie, jeśli źle zrozumiałam.
    Chyba to już wszystko. O ile dobrze pamiętam (też mnie pogryź, jak źle zapamiętałam) masz czternaście lat, więc zazdroszczę Ci warsztatu. W tym wieku moje opcia składały się z samych dialogów, w dodatku cholernie sztucznych... No nic, pozostaje czekać na rozdział pierwszy :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, naprawdę dziękuję za tyle rad. I tak, masz racje. To zdanie może zmylić (to z tym chłopcem).A co do blondwłosy itp. to przeczytałam gdzieś,że są one po prostu błędne, a zostały wymyślone przez nowicjuszy, którzy nie chcieli w kółko powtarzać imienia bohatera,dlatego właśnie chciałam się tego ograniczyć. No i naprawdę dziękuję za taki długaśny komentarz.;) To wiele dla mnie znaczy.

      Usuń
  7. Hej. :)
    Powiem Ci tak: z reguły nie czytam żadnych opowiadań, gdzie znajdują się wilkołaki/wampiry etc., bo one kończą się tak, jak się kończą - przesłodkim romansem i brakiem akcji. U Ciebie jednak zapowiada się na coś zgoła innego, co mnie przekonuje.

    Prolog jest ciekawy i właściwie nie mogę się niczego czepić. No, może poza tym, że gdzieś Ci się zdarzyła "chłodna temperatura", ale to drobny błąd. Generalnie, jestem ciekawa, jak to rozwiniesz: jaki wpływ na psychikę Kaina będzie miało to wydarzenie i co się stanie z Charliem? Kim jest Ever? Zobaczymy.

    Ach, jeszcze jedna uwaga: "7" w tytule rozdziału lepiej napisać słownie. :)

    Pozdrawiam serdecznie.

    Taveria, Zero procent i Czekolada deserowa.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham *.*
    Z reguły nie czytam niczego o wilkołakach, w ogóle czytam mało opowiadań fantasy, ale twoje naprawdę mnie zaciekawiło. Prolog, do tego naprawdę długi, jest genialny.
    Biedny Charlie. Od samego początku mi się spodobał. Zabicie ojca na pewno zostawi w nim jakiś ślad, ale podoba mi się to, że zabijając go nie myślał tylko o swoim bezpieczeństwie, ale głównie o bezpieczeństwie brata. To naprawdę wiele mówi, a Charlie ma zaledwie 13 lat.
    Ciekawa jestem postaci Kaina. I dlaczego Charlie musiał zabić swojego ojca? I kim jest ta cała Ever?
    Pytania, pytania, na które mam nadzieję szybko dostaniemy odpowiedź :D
    Dodaję do linków i obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj, kochanie. Słyszałam, ostatnio czytasz blogi? Otóż piszesz ślicznie *.* , więc prosiłabym cię, żebyś oceniła moją pracę, może ja też nadaję się na pisarkę... Tutaj masz adres mojego bloga: rock-me-girl.blogspot.com i jeśli ci się spodoba, będę zaszczycona, że chcesz go czytać :')

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten prolog jest magnetyczny i prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się, że coś takiego wydarzy się już na początku opowiadania. Z pewnością niesamowicie mnie zaintrygowałaś - uwielbiam tematykę związaną z nadnaturalnymi postaciami, poza tym zaciekawiasz już na wstępie.
    Prawdę powiedziawszy pierwsze, o czym pomyślałam, kiedy Kaina zaczęły niepokoić dziwne hałasy, to jakiś włamywacz. Tylko tyle. Bałam się, kiedy trzynastolatek odważył się wyjść z łóżka, bo zachodziła możliwość, że to jakiś grasujący po domu psychopata. Ale gdy się okazało, że dźwięki dochodzą z sypialni ojca, jakoś się uspokoiłam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co się wydarzy... Zastanawia mnie ta cała Ever, z którą rozmawiał ojciec Kaina przed tym wszystkim. Jednak i tak nic się nie równa z tą wilkołaczą przemianą, którą musiał chłopak oglądać. Na dodatek zabił własnego ojca - nie wyobrażam sobie żyć z czymś takim, nawet jeśli tamten zamienił się w krwiożerczą bestię. Instynkt samozachowawczy mimo wszystko zadziałał.
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Miało być wczoraj, ale był film i musisz wybaczyć, ale jest dzisiaj.
    Wilkołaki specjalnie nigdy mnie nie pociągały, ale Twoim dam szansę to zmienić :D Kainowi współczuję konieczności zabicia własnego ojca i doświadczenia takiej sytuacji, jednocześnie jeśli pociągniesz trochę jej wpływ na jego psychikę, to jestem bardzo ciekaw rozwinięcia. No i drugiego brata, bo o nim mało było w tym rozdziale, więc rozumiem, że Kain będzie czuł się odpowiedzialny i jak drugi tata? Nie ma się czemu dziwić, zwłaszcza, że przed śmiercią sam ojciec o to prosił. Całościowo na pewno zachęca, zwłaszcza, że w rozdziale pierwszym Kain powinien mieć już dwadzieścia lat, poważniejszy, dojrzalszy. Zobaczymy, co wymyśliłaś. ;)
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię fantastykę w autorskim i oryginalnym wydaniu, toteż nie pogardzę tym opowiadaniem. Ogółem, czytając o pomyślę, trochę nasunęło mi się na myśl Supernatural, w którym również są dwaj bracia. Ale ci tutaj chyba należą do wilkołaczej rodziny, choć nie mogę być pewna, że obaj chłopcy odziedziczyli ten gen. Prolog bardzo szokujący, a akcja rozegrała się wręcz błyskawicznie. Oto chłopiec, zaniepokojony odgłosami, kilkanaście minut później jest zmuszony do zabicia ojca-bestii. To makabryczne wydarzenie z pewnością pozostanie na długo w jego pamięci, zresztą nic w tym dziwnego - przeżył ogromną traumę i stratę. Czuję, iż w pierwszym rozdziale będzie przeskok do przyszłości, skoro bracia mają być już młodymi mężczyznami. Mam tylko nadzieję, że przybliżysz nam ich postacie i młodość, czym się zajmowali i tak dalej. Poza tym masz talent do pisania, ćwicz dużo, a będzie jeszcze lepiej :) Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zakochany Piotrek i nierozgarnięty Zbyszek zapraszają serdecznie na rozdział numer 10 - czyli „gdzie jest, k#&%a, Piotrek?!” i co wisi w Bartmanowej łazience. [naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com/2013/07/dziesiec-czyli-gdzie-jest-k-piotrek-i.html]

    OdpowiedzUsuń
  14. Na wstępie przepraszam za taką zwłokę w skomentowaniu, ale przez ten upał dopadł mnie blogowy leń i dopiero teraz powoli wraca mi ochota na cokolwiek ;d
    Ach i jeszcze, zanim zapomnę, dodam, że bardzo mi szkoda "w klatce zmysłów", bo tamto opowiadanie zapowiadało się niezwykle ciekawie i mam jednak nadzieję, że doczeka się kontynuacji.
    Wracając do tego bloga, szablon mnie zmylił. To znaczy są na nim wilki i w ogóle, ale przez tę kolorystykę czytelnik może się spodziewać raczej sielanki, a wydarzenia w prologu zdecydowanie sielankowe nie były. Kain musiał zabić własnego ojca, co z pewnością było dla niego traumatycznym przeżyciem i odbije się na jego psychice. Coś mi się zdaje, że ten ślad ugryzienia na przedramieniu zwiastuje to, że chłopiec został zarażony klątwą wilkołactwa.
    Ciekawa jestem również kim jest Ever i jaką rolę tu odegra.
    Na koniec dodam jeszcze, że Hayden Christensen użyczający twarzy jednemu z bohaterów zdecydowanie trafia w moje gusta xD
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię takie klimaty. Kocham fantastykę. Cieszę się, że takich opowiadań przybywa coraz więcej. Cóż mogę rzec na temat opowiadania? Dopiero się rozpoczyna, więc nie za wiele. Prolog ciekawy, długi, a przez to i wyczerpujący. Zaintrygowałaś mnie. Końcówka spodobała mi się najbardziej. Zastanawiam się, jak młodzieniec poradzi sobie ze świadomością zabicia ojca. Chociaż zrobił to zgodnie z jego poleceniem, poczucie winy pewnie i tak się pojawi. Już nie mogę się doczekać rozdziału. Zastanawiam się, co będzie dalej. Oczywiście, dodaję Księżycową Przeszłość do zakładek z ulubionymi opowiadaniami. Zamierzam być stałym bywalcem.
    Pozdrawiam cieplutko!

    PS. Podoba mi się wygląd, chociaż ja zdecydowanie zmniejszyłabym ilość nakładanego Topazu. Moim zdaniem jest go za dużo i może lepiej byłoby go umieścić tylko na tle, a postacie zostawić w spokoju? Tak chyba byłoby estetyczniej. Ale to tylko moje zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Z reguły bardzo rzadko czytam opowiadania autorskie i nie przepadam za fantasy (choć twoje opowiadanie, jak zauważyłam, dzieje się w naszym świecie, to świetnie się składa, bo nie zanosi się na żadne elfy i średniowieczne klimaty, których nie lubię), ale znalazłam link do tego bloga chyba na blogu C., o ile się nie mylę, i postanowiłam zajrzeć.
    Prolog zachęcił mnie do czytania, bo wchodząc, zauważyłam, że w znacznej mierze składa się z opisów. A mnie nic tak nie zachęca do lektury, jak właśnie duża ilość opisów. Jak widzę gdzieś tylko same dialogi, to wychodzę.
    W każdym razie... Prolog był bardzo klimatyczny. Dobrze mi się go czytało, gdyż ukazałaś tutaj sylwetkę głównego bohatera (no, jednego z nich, bo drugi spał, ale po lekturze ramek wnioskuję, że chyba raczej obaj będą pdgrywać istotną rolę). Na pewno był też smutny, szczególnie w tej końcowej scenie z ojcem. Spodziewam się, że to wydarzenie odciśnie duży ślad na psychice Kaina. Więc jego ojciec został wilkołakiem? W sumie lubię historie z wilkołakami, więc ciekawi mnie, jak to pociągniesz, choć szkoda, że to się musiało tak smutno skończyć. I w jakich okolicznościach ojciec został przemieniony? W mojej głowie kłębi się mnóstwo pytań, ale prolog naprawdę mi się podobał, co rzadko się zdarza, aby podobał mi się blog, który nie jest ff HP. Do autorskich wizji zawsze mi się trudniej przyzwyczaić.
    No ale - jest ok.
    [evelyn-grant.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczerze mówiąc, już kilka razy na tym blogu wylądowałam, ale nie zabierałam się za czytanie odstraszona dawną datą publikacji ;) Właściwie minął miesiąc a tu nie ma rozdziału! ;)

    Przyznam, że w miarę czytania idzie to coraz łatwiej, jednak powinnaś troszkę uważać na powtórzenia. Niektóre są celowe, oczywiście, ale 4razy 'sen' w pierwszym akapicie i dwa razy to samo słowo w jednym zdaniu?
    Mam nadzieję, że na dalszy ciąg nie trzeba będzie długo czekać ! Więc Kain też zostanie wilkołakiem?

    [teoria-wiecznosci]

    OdpowiedzUsuń